piątek, 4 listopada 2016

Mój październik bez zakupów - podsumowanie


Miesiąc bez zakupów, oprócz tych absolutnie niezbędnych - polecam każdemu!

Jak to u mnie wyglądało? Główne założenia wejściowe znajdziecie TU.

Realizacja planu przyszła mi nadspodziewanie łatwo. Tym łatwiej, że jestem właśnie w trakcie lektury kapitalnej ksiażki 'Finansowy Ninja' i jednoczesnie postanowiłam zapisywać każdy pojedyńczy wydatek. Trochę z tym zachodu - trzeba zbierać paragony, potem je zapisywać - ja wszystko wpisywałam w plik excellowy na komputerze, więc każdego dnia wszelkie moje wydatki poddawałam dokładnej analizie. Zajmuje to czas, ale to jedyna wada tego systemu. Można za to poznać siebie i gwarantuję, że po wieczorze z wklepywaniem paragonów, następnego dnia o wiele mniej chętnie wydaje się pieniądze.

Ja w październiku kupowałam wyłącznie żywność, opakowanie tabletek do zmywarki, kilka paczek chusteczek higienicznych, dodatkowo plastelinę i kolorowanki dla dzieci. Byłam także u fryzjera i na masażu. Pieniądze wydawałam także na comiesięczne opłaty, raty itp., ale nie weszłam w żadne dodatkowe zobowiązania finansowe. Nawet wspomnianą wyżej książkę o finansach, którą miałam na mojej liście zakupów dostałam w prezencie więc patrząc w zestawienie, mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie kupiłam niczego zbędnego.
Raz w tygodniu organizowałam 'dzień z resztkami' - wszystkie nasze posiłki opierały się o zapasy i to co aktualnie było w lodówce, tak żeby nic dodatkowo nie kupować.
Żeby nie narażać się na pokusy, wszystkie zakupy robiłam na bazarku pod domem.

Efekt? Miałam więcej czasu dla siebie i rodziny.

Zastanawiam się też na co dotychczas wydawałam moje pieniądze... Wygląda na to, że totalnie przeciekały mi przez palce, bo w październiku wydałam o wiele mniej niż zazwyczaj, a nie poczułam nawet raz, że czegoś mi brakuje i w czymś się ograniczam. To chyba największa nauka z tego eksperymentu - potrzebujemy znacznie mniej niż nam się wydaje.

Co dalej? Postanowiłam organizować sobie odtąd taki miesiąc raz na kwartał.

Większe zakupy będę sobie odtąd planować i tak rozkładać, żeby nie nawarstwiały się w jednym miesiącu. Poza tym, będę wiedzieć ile mniej więcej przyjdzie mi wydać. W tym celu np. pierwszy raz tej jesieni zrobiłam przegląd naszych szaf - wiem teraz z których, zeszłorocznych ciepłych ciuchów dzieci wyrosły po wakacjach i rozplanowałam sobie zakupy na cały sezon. Kiedyś, gdy wraz z pierwszym mrozem okazywało się, że potrzebujemy pilnie ciepłej kurtki - zazwyczaj sporo przepłacałam, bo kupowałam na szybko.

Planowanie swoich działań, bardzo pomaga zminimalizować chaos i nieco zwolnić na codzień. Spontaniczność i pieniądze to wybuchowa mieszanka.





3 komentarze:

  1. czesc, podczytuje sobie ciebie od czasu do czasu, post o ograniczeniach zakupowych to wlasnie cos dla mnie, jestem na tym etapie i chociaz do osiagniecia wymarzonej powsciagliwosci przed zbednym zakupem sporo mi jeszcze brakuje , ale chyba jestem na dobrej drodze, pomysl z notesikiem i zapisywaniem wydatkow popieram i zamierzam wprowadzic u mnie w zycie. Zazwyczaj duzo wydawalam na ciuchy!!i to nie takie z bazarku, ale ostatnio nie jezdzac do galerii handlowych w miesiacu pazdzierniku nic sobie nie kupilam i to jest moj maly sukces. Pozdrawiam serdecznie. Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Taaaaak, ciuchy - zwłaszcza takie kupione na przecenach/promocjach/wyprzedażach to była moja prawdziwa zmora przez kilka lat... Najlepsze, że wydawało mi się, że jestem dzieki temu bardzo oszczędna i sprytna :) oraz, że duża szafa to konieczność, żeby mieć się w co ubrać.
      Teraz już wiem, że wydawałam w ten sposób dużo pieniędzy, często na rzeczy, które nie dość , że niepotrzebne to jeszcze nie do końca 'moje'.

      Temat mnie wciągnął, więc planuję niebawem kolejne posty w temacie - zatem zapraszam ponownie! :)

      Usuń
  2. ja kiedy pilnuje finansów to tez o wiele mniej wydaje....natomiast kiedy pozwalam sobie płynąć ...to az boje się na konto zaglądać bo okazuje się, że nie mam nic więcej, za to kilka stów w tzw plecy:> nie raz juz tak było...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę i pozostawienie po sobie śladu. Zapraszam ponownie :)