poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Powrót z wakacji. Stres, napięcie, pośpiech - jak je zredukować.


Do napisania tego postu skłoniły mnie moje urlopowe i po urlopowe przemyślenia.

W tym roku uciekliśmy na tydzień w Bory Tucholskie. Nie zawiodłam się, znalazłam tam spokój, ciszę, słaby zasięg i bliskość natury: wielką zieleń, zapach puszczy, szum fal - wszystko co potrzebne żeby się zresetować. Gdyby jeszcze dziewczyny się nie kłóciły, byłoby idealnie... ;)
W każdym razie na pewno wrócimy tam za rok, jest co robić w każdą pogodę: my trafilismy całkiem nieźle, bo nie padało i kilka razy udało się nam wygrzać w słonku na plaży. Ale za to były rowery (są tam świetne, utwardzane ściezki rowerowe), kajaki, rowery wodne, kucyki, a nawet koncert muzyki dawnej na zapomnianych instrumentach. Był też czas na czytanie, rozmyślanie i spacerowanie.

Zawsze po wyjeździe w miejsce, gdzie nie musze pędzić, czas zwalnia i wreszcie wystarcza go na wszystko, odżywa we mnie marzenie o własnym domku, z własną trawą, brzózką i hamakiem... Dopadało mnie zwłaszcza tuż po powrocie, kiedy trzeba się zmierzyć z rozpakowywaniem, praniem, zakupami i powrotem do codzienności. Czułam, jak wszystko sie we mnie napina już kiedy wjeżdżaliśmy do miasta.

W tym roku, postanowiłam spróbować coś zmienić. Zwłaszcza, że powoli staram się zostać nieperfekcyjną mamą ;) (więcej informacji TU). Oto co zrobiłam i jakie były efekty.

Mój urlop rozpoczełam od środy, nie od poniedziałku. Pozwoliło mi to przede wszystkim pokończyć na spokojnie sporo zaległych spraw, a pozostałe przekazać innym osobom. Teraz widzę, że atmosfera piątku jako ostatniego dnia w pracy przed urlopem, gdy dla innych to już niemal weekend temu nie sprzyjała.

Wyjazd zaplanowaliśmy na piątek. W ten sposób zyskałam 2 dni na spokojne spakowanie się, zrobienie potrzebnych zakupów na wyjazd i załatwienie kilku spraw, na które nigdy nie ma czasu.

Wróciliśmy 2 dni przed końcem urlopu, który zakończył się także w połowie tygodnia. W mojej pracy poniedziałki są zazwyczaj ciężkie, więc dodatkowo, akurat ten dzień jako pierwszy po urlopie, to wyjątkowo zła decyzja - naprawdę dziwię się, że wcześniej na to nie wpadłam. Tym razem powrót był o wiele łagodniejszy, przez 2 dni przebrnełam przez zaległe maile, a potem nadszedł weekend. Pierwszy raz także, całego weekendu po powrocie z wakacji nie poświeciłam na nastawianie kolejnych pralek i składanie ubrań, bo zrobiłam to w ciągu tych ostatnich 2 dni urlopu. Niby mała zmiana, ale dla mnie niezywkle odczuwalna.

Postanowiłam kontynuować miłe, urlopowe rytuały. Czyli wszystko to, co sprawiało, że czułam się zrelaksowana: wieczorny spacer, czy rozdział książki jak tylko dzieci zasną. Zmywanie może zaczekać, a dom staram się szybko ogarnąć przed usypianiem, kiedy myją zęby. To wszystko są drobnostki, a jednak kiedy spojrzymy na nie z boku to okazuje się, że mają one ogromny wpływ na jakość naszej codzienności.
Raz w tygodniu będziemy też jeść poza domem, żeby mieć dla siebie cały dzień. O ile finanse pozwolą, 2 razy w miesiącu planujemy też jakieś większe, rodzinne wyjścia.

Podczas pracy słucham relaksacyjnej muzyki w tle. Praca w ciszy i skupieniu w dobie open space nie istnieje, ewentualnie od czasu do czasu można się ukryć w sali konferencyjnej. Ja, kiedy muszę się skupić, zapuszczam sobie w tle relaksujące składanki z youtube. Przykład TUTAJ 

Planujemy kolejny wyjazd. Myśl o krótkim, weekendowym wyjeździe dodaje mi skrzydeł. Szukamy czegoś niedaleko i po sezonie, czyli mało pakowania i niedrogo.

Dbam o to, żeby dostarczyć sobie odpowiednią ilość magnezu. Pomimo, że badania krwi nie wykazały niedoboru, od kiedy dbam żeby było go więcej w mojej diecie, dodatkowo suplementuję i używam oliwki magnezowej oraz kąpię się w soli epsom, zauważyłam, że łatwiej sobie radzę ze stresem.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Wakacje - sztuka odpoczywania


Jestem właśnie tuż, tuż przed urlopem.
Dwa tygodnie wyrwane z roku, kiedy wreszcie nie musze być pod telefonem, nie muszę sprawdzać poczty, otwierać laptopa, jeszcze tylko dwa dni i przestanę myśleć o pracy. To tylko dwa tygodnie więc trzeba  wycisnąć z nich co się da, żeby odpocząć.

Nie ma jednego modelu dla wszystkich. Znam osoby które na wakacje wyruszają na zagraniczne wyprzedaże lub do wielogwiazdkowych hoteli i potem cąły czas spędzają na hotelowej plaży.
Po drugiej stronie osi z kolei są tacy, który niezależnie od pogody wyruszają z namiotami na górskie lub leśne wędrówki. Mój sposób wypoczywania jest chyba pośrodku - lubię trochę cywilizacji w postaci ciepłego prysznica, wygodnego łóżka, posiłków jedzonych na talerzach nie z puszek, ale też zupełnie nie dla mnie są gorące miasta, chociażby nawet najpiękniejsze, czy też zatłoczone plaże. Przez moje dwa tygodnie i jednych i drugich unikam zdecydowanie.

Szukam miejsc zielonych, z dala od pośpiechu miasta, którego mam aż nadto codziennie. Takich gdzie nic nie muszę, a wszystko mogę.
Mogę zrobić i zjeść z rodziną niespieszne śniadanie, poczytać przy kawie, a potem iść gdzieś na domowy obiad. Albo spędzić dzień na rowerze, zwiedzić jakieś okoliczne miasteczko lub popływać w jeziorze. To są jedyne decyzje jakie przychodzi mi podejmować.

Czas zwalnia, dzień trwa tyle co cały weekend w Warszawie. Dzieci mają szansę się wybiegać i wyoddychać świeżym powietrzem. Nie trzeba nerwowo śledzieć każdego ich kroku w kolorowym tłumie innych. Jest kiedy popodglądać mrówki i przeczytać fajną książkę od początku do końca, jeśli tylko mamy na to ochotę. Jest cisza, śpiew ptaków, odgłosy prawdziwego życia.
Przez ten czas, nie słuchamy radia, nie oglądamy telewizji, nie czytamy internetu. Jesteśmy zupełnie poza toczącymi się gdzieś zdarzeniami, nieświadomi tego co nas w sumie bezpośrednio nie dotyczy.

Już nie mogę się doczekać. Jeszcze tylko dwa dni.

A jak Wy odpoczywacie, co jest dla Was niezbędne, żeby wypocząć?