sobota, 23 stycznia 2016

Gimnastyka w rytmie slow


Choćby nie wiem co, conajmniej trzy razy w tygodniu godzinę ćwiczę. I tak już od ponad roku.
W pewnym momencie kręgosłup dał o sobie boleśnie znać, w dużym skrócie: pochodziłam na masaże, basen, ćwiczenia i jakoś po kilku miesiącach wyszłam na prostą.
Od tej pory bardzo tego pilnuje, bo jeśli zdarzy mi się taki tydzień, że nie znajdę czasu na odpowiednią ilość ćwiczeń, od razu czuję to w ciele i... w duszy.

Mojej duszy obecnie najlepiej robi taki regularny ruch w rytmie slow - ćwiczę Pilates. Jest to metoda, która ma na celu stworzenie równowagi w ciele. Zdecydowanie generuje dobre samopoczucie. Po niektórych treningach czuję mięśnie, o jakich istnieniu nie miałam pojęcia. Ćwiczenia wykonuje się starannie i powoli, przy spokojnej muzyce. Niesłychanie mnie to relaksuje.
Zazwyczaj chodzę na zajęcia do fitness clubu, jakoś tak nie lubię ćwiczyć sama, z kolei towarzystwo dzieciaków nie sprzyja sumiennemu wykonywaniu ćwiczeń. Poza tym na zajęciach w klubie prowadzący często używają dodatkowych pomocy takich jak  piłki, szarfy, kije, co jest dodatkową atrakcją.
Spotkałam się z opiniami, że Pilates to nudne, pozbawione energii ćwiczenia dla emerytów. Cóż, napewno nie każdemu tego rodzaju aktywność będzie odpowiadać, ale nudno na pewno nie jest, a na moje zajęcia owszem, przychodzi kilka sympatycznych pań w starszym wieku - mam nadzieję sama mieć tyle samozaparcia i wytrwałości, kiedy już będę w ich wieku. I takiej kondycji!

Pilates nie jest teraz tak modny jak Joga.
O Jodze mam co prawda jeszcze niewielkie pojęcie - brakuje mi czasu, żeby poważnie zgłębić temat i zapisać się na jakieś profesjonalne zajęcia, chociaż bardzo bym chciała. Kiedy uda mi się wstać przed dziećmi i mam 30 min w zapasie, włączam DVD z sesją 'Porannej jogi' Agnieszki Maciąg. Kupiłam ją w listopadzie i od tego czasu udało mi się już poćwiczyć z panią Agnieszką kilkanaście razy i uważam, że to super sprawa. Energia po tych ćwiczeniach jest zupełnie inna niż po Pilatesie.

Raz na jakiś czas lubię też się wyskakać, zasapać, porządnie zmęczyć i mieć na drugi dzień zakwasy ;)

Myślę, że ruch i ćwiczenia to luksus na jaki wszyscy możemy i powinniśmy jak najcześciej sobie pozwalać. Początki bywają trudne, ale jeśli uda się przezwyciężyć wewnętrznego lenia to szybko odczujemy jak wspaniale to działa i jakoś tak samo wejdzie nam w nawyk. To skuteczne lekarstwo na stres, złą pogodę, małą odporność i zero witaminy D3.

Pewnie nie odkryłam tym wpisem Ameryki, ale mam nadzieję, że może kogoś udało mi się zachęcić?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę i pozostawienie po sobie śladu. Zapraszam ponownie :)