czwartek, 28 lipca 2016

Minimalizm kontrolowany, czyli rzecz o równowadze


Kiedy czyta się książki poświęcone minimalizmowi, wydaje się on być cudownym lekiem na całe zło. Na fali uniesienia lekturą, najchętnie wyrzuciłoby się od razu połowę sprzętów, żeby doświadczyć tej przestrzeni, o której się tyle czytało i wreszcie odetchnąć pełną piersią. Jak się szybko okazuje, nie na tym to wszystko polega.

Miałam kilka podejść do tematu, zanim zrozumiałam, że chodzi głównie o moją głowę. O zmianę stosunku do przedmiotów, ubrań, butów. Bo celem nie jest tu osiągnięcie jakiegoś limitu posiadania, tylko otoczenie się rzeczami potrzebnymi i niepowtarzającymi się oraz rozsądne nimi zarządzanie. Myślę, że każdy musi tu znaleźć swój własny, złoty środek, punkt równowagi. 

Przegięcia i wszelkie skrajności nigdy nie są dobrym rozwiazaniem. Ani w życiu, ani w pracy - niejednokrotnie się o tym przekonałam.

Dlatego też mam po kilka par butów na każdą porę roku. I torebek. Ale wszystkie noszę ;)

Jeśli kupię sobie nową, fajną bluzkę, to nie wyrzucam automatycznie 3 starych, podniszczonych, skoro z powodzeniem mogą słuzyć mi jeszcze jako ciuchy 'podomowe'.

Pozwalam sobie na spontaniczne, nieplanowane zakupy np. spodni w których świetnie się czuję i już w czasie mierzenia wiem, że mogłabym ich już nie zdejmować.

Nie kupuję rzeczy z nastawieniem, że będą ze mną nastepnych 10 lat - dotyczy to zwłaszcza ubrań, niestety moja waga czesto się zmienia, więc raczej tu nie inwestuję, wybieram rzeczy dobrej jakości, ale zawsze ze średniej półki.

Korzystam z biblioteki, ale cały czas również kupuję książki, które chciałabym mieć w swojej domowej biblioteczce.

Czego już nie robię?

Nie gromadzę i nie robię zapasów: kosmetyków, obrusów, świeczek, rzeczy do kuchni, naczyń. Jeśli się coś stłucze, to szybko okazuje się, że da sie bez tego żyć i ma sensu kupować kolejnej sztuki.

Nie chodze na wyprzedaże bo akurat są, tylko wtedy jeśli czegoś konkretnego akurat potrzebuję. Nie pamiętam też, kiedy kupiłam coś tylko dlatego, że jest tanie.

Przestałam kupować koszyczki, pudełka i wszelkiej maści pojemniki do przechowywania. Jak przestaję  się z czymś mieścić, to znaczy jest tego czegoś poprostu za dużo.

'Must have' - wiem już, że nie ma czegoś takiego. Nie daję się nakręcać.

W zasadzie zrezygnowałam z kupowania gazet. Zaoszczędzone środki i czas przeznaczam teraz na książki. Została mi obecnie jeszcze tylko jedna prenumerata 'Urody życia'. I zdecydownanie wystarczy, żeby byc na bieżąco.

Taki właśnie jest obecnie mój osobisty minimalizm. Jak widzicie, pilnuję, żeby nie był za bardzo minimalistyczny ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę i pozostawienie po sobie śladu. Zapraszam ponownie :)