Moja szafa była w przeszłości przepełniona, a ja nadal nie miałam w co się ubrać.
W moim przypadku powody były trzy:
- nieprzemyślane zakupy z cyklu: 'wyprzedaż', 'okazja', 'super tanio';
- zaopatrywanie się w tzw. hity sezonu i must have;
- kupowanie rzeczy które podobały mi się na wieszaku i na innych, ale nie były przy tym 'moje'.
O ile rozprawienie się z dwoma pierwszym punktami idzie szybko, wystarczy jedynie uświadomić sobie problem, to już ostatni punkt jest dość długim procesem. Przynajmniej tak było w moim przypadku. I dotyczyło to nie tylko ubrań, ale też: torebek, plecaków, butów, biżuterii, nawet makijażu czy wyglądu mojego mieszkania - łatwo ulec magii pięknych zdjęć w czasopismach wnętrzarskich i wrażeniu, że tzw. odpowiednie dodatki uczynią naszą przestrzeń równie imponującą...
To ważne wiedzieć nie tylko, co nam się podoba, ale przede wszystkim w czym dobrze się czujemy i wyglądamy. Kiedy naprawdę fajnie nam ze sobą, a kiedy nosząc daną rzecz zwyczajnie czujemy się przebrani.
Poczuć siebie
U mnie zaczeło się od bluzki, którą bardzo lubiłam i nosiłam tak często, że po kilku miesiącach nie nadawała się już do niczego i zaczełam szukać podobnej. Dało mi to do myślenia, a kiedy wreszcie znalazłam kupiłam kilka sztuk, tym razem w różnych kolorach.
Zawsze kiedy zobaczę jakąś ładną rzecz, która szalenie mi się podoba, wchodzę do sklepu i ją mierzę. Tak z automatu. Czasami okazuje się, że na wieszaku wygląda zjawiskowo, na mnie już niekoniecznie, ale kiedy czuję się w czymś naprawdę super i mogę sobie na daną rzecz pozwolić - kupuję. Nawet jeśli nie ma jej na mojej liście najpotrzebniejszych rzeczy.
W ten sposób w ciągu kilku lat kupiłam sobie idealną kurtkę na zimę, idealną czapkę i komin, idealny płaszcz jesienny, idealne buty na zimę, jesień, wiosnę i lato. Kiedy mi się zniszczą, będę wiedziała dokładnie czego szukać.
Co z tymi mniej udanymi ciuchami? Zgodnie z zasadą - jeśli coś przybywa, to także coś musi ubyć, z tej samej grupy. Niepotrzebne rzeczy staram się sprzedać lub oddać. Nigdy nie wyrzucam, jeśli rzecz jest w conajmniej dobrym stanie. Na szczeście już ich niewiele na moich półkach.
Kolory
Uwielbiam patrzeć na kobiety-ptaki. Podziwiam, kiedy ktoś potrafi umiejętnie łączyć ze sobą różne kolory i style. Niestety to nie ja.
Dla mnie istnieją w zasadzie cztery kolory: szary, brązowy, granat, czarny plus ich wszelkie odcienie. Dopuszczam ciemną czerwień np. na falnelowej koszuli w kratę. W dodatkach tylko srebro.
Ogromnie upraszcza to życie!
Może i nudnawo, ale wszystko do siebie pasuje, zwłaszcza, że lubię rzeczy w klasycznym, prostym stylu bez sezonowych udziwnień.
Oto próbka*:
* - zdjęcia pochodzą ze stron internetowych firm: Zalando, Wojas, Goshico, Yes, Piumo
Sprawdzone marki
Szybko okazało się, że kiedy coś było mi potrzebne, często wracałam do konkretnych marek i bez trudu znajduję szukaną rzecz. To mój kolejny patent na ułatwienie sobie życia w temacie zakupów -ograniczyłam ilość marek i sklepów gdzie robię zakupy.
Cieszy mnie zwłaszcza fakt, że w ten sposób udało mi się znaleść kilka rewelacyjnych polskich firm, które produkują lokalnie, oferują świetną jakość i wspaniałą obsługę klienta. Bo to mit, że wszystko teraz produkuje się w Chinach, bo lokalnie się nie opłaca. To nieprawda i napiszę o tym już niedługo oddzielny post - może jeszcze ktoś skorzysta przed Świętami ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i pozostawienie po sobie śladu. Zapraszam ponownie :)